7 czerwca 2017

Autoportret

Co raz poruszam inny temat, z zewnątrz może się wydawać, że są one bez sensu, nieskładne i niepasujące do siebie, ale chcę Ci uświadomić, że coś je łączy. Jest to fakt, iż do ich napisania zainspirowało mnie życie. Czasami wystarczy fragment rozmowy, zdanie, cytat, piosenka lub myśl... Jednak najczęściej, i co się okazuje, najlepszą inspiracją są ludzie.
Spotykając nowego człowieka tworzysz jego portret. Zapamiętujesz twarz, o ile nie chorujesz na prozopagnozję, cechy charakteru, próbujesz poznać historię tego "obrazu". Spokojnie, nie będę opisywać żadnego z wielkich dzieł tego świata, ale napiszę o kimś kogo dobrze znam, kogo widuję na co dzień i kogoś kto czasami wyprowadza mnie z równowagi, ale zawsze jest... no właśnie, gdzie? Kim jest ta osoba?
To Poszukująca, czyli ja sama. Łatwo pisze się o kimś lub o jakimś NN, ale dzisiaj o mnie. Po co? Żeby sprawdzić czy potrafię patrzeć na siebie obiektywnie, czy umiem wymienić swoje dobre strony (bo wady to nie problem, wiadomo samokrytycyzm) i no tak... najważniejsze, żebyś zobaczyła, że jesteśmy podobne.

A więc.. Nie wiem od czego zacząć. Może na pierwszy ogień otoczka historyczna, nie bój się pominę sytuację polityczną, warunki atmosferyczne, a i wszelkie drastyczne sceny. 
Krótko zwięźle i na temat:  jestem kimś, komu nigdy nic nie szło łatwo. Nie przesadzając, od dzieciaka, znalazła się wielce dorosła, zawsze "odstawałam", nie zawsze w tym negatywnym sensie, byłam inna, co nie znaczy "zła". Nigdy nie uznawajcie tych dwóch słów za synonimy. 
Wracając do tematu, miałam, w sumie to mam, tendencję to spotykania ludzi, żeby nikogo nie obrazić, niegodnych zaufania, kłamliwych itp. Stąd można łatwo wywnioskować, że nie raz i nie dwa zawiodłam się. Tu gładko przechodzimy do następnego tematu. Można się domyślić, bez zdolności detektywa Monk'a, Dr House'a czy Sherlocka Holmes'a, że trafiając na takich, a nie innych ludzi, straciłam zaufanie do większości z nich. Muszę jednak powiedzieć, że poprzednie zdanie rzuca cień na wszystko co będzie dalej.
Jak funkcjonować bez zaufania, a jednocześnie mając skłonności do przywiązywania się do ludzi? Jesz jabłka codziennie, chociaż ich nie znosisz? No właśnie to nie jest łatwe, a ja tak robię i żyję. Jak? Niektórym udało się zniszczyć mój mur i zbliżyć się, jak? Są dwie opcje albo ktoś jest bardzo wytrwały i przetrwał moje odtrącanie, albo zastosował terapię szokową, co najważniejsze zrobił to szybko i niezauważalnie. ( To taka wskazówka dla zainteresowanych, jak się ze mną obchodzić). Mimo tego, że "przejechałam się", "sparzyłam", jak kto woli, to dalej tak samo przywiązuje się do ludzi i pozwalam im zbyt szybko zburzyć moją fortyfikację.

Inne wady? Brak. 
Oczywiście, że to kłamstwo, jest ich całkiem sporo. Uparta jak osioł, wszystko ma być na 100%, inaczej się nie liczy, leniwa, chociaż tutaj to skomplikowana sprawa (nawet jak mi się nie chce, to z poczucia obowiązku i tak to zrobię), zdarza się nutka egoizmu...

Więc dlaczego ktoś mnie jednak na tym świecie toleruje? No często zadaję sobie to pytanie, ale no znalazłam parę fajnych rzeczy. Czasami zdarza mi się być zabawną, sarkastyczną tak, uwielbiam to słowo, uczciwa, szczera ( o ile to działa w obie strony), skromna, czasami wydaje mi się, że aż za bardzo, a jak trzeba to pomogę, zmotywuję, pocieszę...

Czy akceptuje siebie i swoje wady?
Oczywiście, że... tak. Jestem jaka jestem, mam cudownych przyjaciół, którzy jakoś wytrzymują, więc nie ma tragedii, kochającą rodzinę, dobre życie... czego chcieć więcej. Prawda jest taka, że o wiele łatwiej jest mi pozbyć się moich "kompleksów" związanych z charakterem niż z ciałem.

Krótkie podsumowanie. Twoje życie to najlepsze życie jakie jest, bo jest Twoje i Ty masz na nie wpływ. Mimo że nie mam wielu rzeczy, wielu też nie doświadczyłam np. wielkiej miłości ( jeśli czyta to jakiś książę to tam na górze masz instrukcję obsługi do mnie), zebrałam wiele złych doświadczeń to czy mam się tym martwić? Myślę, że warto po prostu żyć, nie patrzeć na innych, nie myśleć o spalonych mostach tylko z uśmiechem i radością iść dalej.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz