21 marca 2017

Czekając na wiosnę #4 czyli częściowy happy end.......

No i się doczekałam. Długo wyczekiwana wiosna. Mamy marzec, a wiadomo w marcu jak w garncu. Sprawdza się to w 100% nie tylko w odniesieniu do pogody, ale też do mojego życia, a właściwie... serca.

Ostatnio dzięki kilku osobom, odzyskałam swoją dawną postać. Było piękne marcowe przedpołudnie i właśnie to był ten przełomowy dzień. Tak, miałam świetny humor. Nic nie było w stanie mi go zepsuć (a nawet NIKT). Zauważyłam, że częściej jestem w stanie zdobyć się na uśmiech i dobry humor. Może jeszcze nie jest to ten moment kiedy stanę przed lustrem i z ogromnym optymizmem powiem "Hej ty, lubię Cię i wyglądasz całkiem fajnie" , ale wiem, że jest 100 razy lepiej niż np. miesiąc temu. Teraz zrozumiałam, że do podniesienia się, potrzebny jest porządny kopniak od losu. Przyznaję się, bardzo zwątpiłam w siebie i swoje możliwości i bardzo tego żałuję, bo straciłam "kawał życia" na użalanie się nad swoim nudnym, bezsensownym życiem. Teraz widzę, że cały czas coś się w nim dzieje, wcale nie jest takie nudne no i sens też jakiś ma. Jeszcze nie określiłam jaki, ale czuję, że to tylko kwestia czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz