11 lutego 2017

Kawaler potrzebny od zaraz.

Czy tylko mi przytrafiła się taka mhmm... (niezręczna, jak dla kogo) sytuacja, kiedy przemiły rodzinny obiad przerywa zdanie wypowiedziane właśnie do mnie: "A Ty masz kogoś?"

Nigdy nie uważałam, że należy się wstydzić swojej "samotności". Zawsze bez owijania w bawełnę odpowiadam, krótko, zwięźle i na temat- "NIE". Ale zaskakujące jest to, że to co dla mnie nie jest zbyt szokujące, bo nie uważam żeby nastolatka nie mająca chłopaka była czymś dziwnym, dla innych jest czymś nie do ogarnięcia, taki Wielki Kanion, nie ma opcji, żeby to przeskoczyć.


Ile razy słyszałam "Ja w Twoim wieku... (tutaj historia wielkiej miłości oraz szereg zalet obecnego męża, narzeczonego etc.) I właśnie wtedy zastanawiam się, czy mój punkt widzenia jest jakiś "inny"? Czy reszta zatrzymała się w średniowieczu?
W pewnym wieku to trzeba mieć kogoś.- XXI w.
Bycie singielką to nie tylko siedzenie pod kocem,  jedzenie czekolady, użalanie się nad sobą albo rzucanie się na wszystko co jest rodzaju męskiego, ma mózg, dwie nogi, jako taką klatkę piersiową a no i ze dwie ręce. Bycie sinigelką to życie, takie zwyczajne życie. Jasne, że nie przechodzę obojętnie obok jakiegoś przystojnego samca (czasami nawet się uśmiechnę, ho ho ho), ale też nie wybieram imion dla dzieci ani serwetek na wesele, bo...... bo nie mam ciśnienia, że muszę kogoś znaleźć. Nie oznacz też, że nie mam jakiś pseudo miłostek.
Wychodzę z założenia, że jeszcze mam trochę czasu na prawdziwą miłość, a stwarzanie sobie problemów jest bez sensu.

Po takich "obiadkach" faktycznie zaczynam myśleć, że coś ze mną jest nie tak. Tym bardziej jak przy tym samym stole obok wielce zdziwionej odpowiedzią ciotuni, siedzi druga, stara panna narzekająca na wszystko, zaczynając od źle ułożonych kwiatów w wazonie po za gorące ziemniaki. Wychodząc można zacząć się bać, żeby nie skończyć jak ta druga.

Czy dziewczyna bez chłopaka jest mniej wartościowa, wybrakowana?

Po różnych przemyśleniach jestem zdania, że ze mną jest wszystko ok. Mam przyjaciół, kochającą rodzinę ( nie wiem czy ciotunia przeżyje jeszcze jedno moje "nie" ) i póki co nic mi do szczęścia nie brakuje.

Czasami mam dni, że chciałabym mieć życie jak bohaterka jakiegoś romansidła.... i kiedyś tak będzie.

Podobno w życiu na wszystko przychodzi odpowiedni moment, więc i na miłość po grobową deskę też. Wiem, że jakimś standardem i normą stało się posiadanie chłopaka w wieku 15 czy 16 lat (gratuluje wszystkim szczęśliwie zakochanym), ale co się stanie jeśli zakocham się (z wzajemnością) w wieku 19 lat? Mam nadzieję, że krowy nie zaczną latać, a opera w Sydney dalej będzie stać, jeśli tak to moja podróż poślubna będzie właśnie tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz