Podobno z miłością, jak z katarem. Nie chodzi to o to, że leczona trwa 7 dni, a nie leczona tydzień, ale zupełnie o co innego. Otóż na co dzień nikt z Nas nie docenia tego, że może swobodnie oddychać, dopiero, gdy przecierpi trochę z katarem, jest w stanie dziękować całemu światu za swobodny oddech. Ot, taka historia z apteki.
Niektórzy są zwolennikami takiej teorii, że żeby coś docenić, najpierw trzeba to stracić lub przejść mordercze katusze.
Niektórzy są zwolennikami takiej teorii, że żeby coś docenić, najpierw trzeba to stracić lub przejść mordercze katusze.
Jak zwykle zaczęłam nad tym myśleć, czy to faktycznie tak jest...
Powiem Wam, że coś w tym jest. Nie powiedziałabym, że zawsze, ale no trochę prawdy... Żyjemy w takim pędzie, bierzemy co los przyniesie, gonimy wciąż po więcej i więcej, żyjemy problemami, czasami wyimaginowanymi. Można gdzieś w tym wszystkim zgubić tą wdzięczność za drobnostki. Dlatego doceniamy to co stracimy, bo brak czegoś lub kogoś odczuwamy bardziej. Jeśli masz coś na co dzień, jest Ci dobrze, to czy myślisz jakby było gdybyś tego teraz nie miała? Pewnie rzadko, o ile w ogóle. Gubi nas przyzwyczajenie i rutyna.
Każdemu z nas utrata otwiera oczy, ale czy jesteśmy skazani na docenienie przez cierpienie? Nie.
Nie chcę, żeby to jakieś dzikie katusze otwierały mi oczy na to, co jest ważne. Wszystko zależy od tego jak patrzymy na swoją codzienność. Jeśli spojrzymy na te wszystkie, niekiedy malutkie, dobre rzeczy wzrokiem pełnym wdzięczności trzylatka za nową zabawkę, nie ominie nas cierpienie, bo strata boli zawsze, ale dużo prędzej uświadomimy sobie, że w życiu spotyka nas ogrom rzeczy, którymi możemy, a nawet powinniśmy się cieszyć i czasami tak zwyczajnie przestać gonić po więcej, tylko docenić to co tu i teraz.
Powiem Wam, że coś w tym jest. Nie powiedziałabym, że zawsze, ale no trochę prawdy... Żyjemy w takim pędzie, bierzemy co los przyniesie, gonimy wciąż po więcej i więcej, żyjemy problemami, czasami wyimaginowanymi. Można gdzieś w tym wszystkim zgubić tą wdzięczność za drobnostki. Dlatego doceniamy to co stracimy, bo brak czegoś lub kogoś odczuwamy bardziej. Jeśli masz coś na co dzień, jest Ci dobrze, to czy myślisz jakby było gdybyś tego teraz nie miała? Pewnie rzadko, o ile w ogóle. Gubi nas przyzwyczajenie i rutyna.
Każdemu z nas utrata otwiera oczy, ale czy jesteśmy skazani na docenienie przez cierpienie? Nie.
Nie chcę, żeby to jakieś dzikie katusze otwierały mi oczy na to, co jest ważne. Wszystko zależy od tego jak patrzymy na swoją codzienność. Jeśli spojrzymy na te wszystkie, niekiedy malutkie, dobre rzeczy wzrokiem pełnym wdzięczności trzylatka za nową zabawkę, nie ominie nas cierpienie, bo strata boli zawsze, ale dużo prędzej uświadomimy sobie, że w życiu spotyka nas ogrom rzeczy, którymi możemy, a nawet powinniśmy się cieszyć i czasami tak zwyczajnie przestać gonić po więcej, tylko docenić to co tu i teraz.